Od kilku dni panują upały, które nie pozwalają skupić się na pracy przy komputerze. Aby skorzystać z tej doskonałej aury (i oszczędzić na benzynie...), postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym i zrobić trasę rowerową razem z wyjazdem do klienta. Wyjechałem z domu dosyć późno, dlatego dopiero o wpół do trzeciej skończyłem pracę w zaprzyjaźnionej hurtowni elektrotechnicznej i ruszyłem do miejsca startu trasy rowerowej. Po skręcie na wschód z drogi krajowej nr 5 koło Rogowa pojechałem ok. 10 km aby po krótkim błądzeniu zaparkować w lesie przy drodze Głęboczek-Gościeszyn.
Szybko zmieniam strój biznesowy na rowerowy czyli: koszula->tshirt, długasy->szorty, montuję koła na bicyklu i jadę w las, na początku na wschód, aż dojeżdżam do wąskiej drogi asfaltowej. Nią chwilę na północ aby zaraz skręcić w lewo w szerszą drogę idącą na Mogilno. Okolica jest lekko pofałdowana ale różnice wysokości nie przekraczają kilkunastu metrów, droga wysadzana drzewami schodzi w dół do wsi Niestronno. W sklepie otwartym po krótkim pukaniu kupuję napoje i coś na ząb.Skręcam dalej asfaltem na pn zachód, zjeżdżam ostrym spadem do osady Belki położonej w dolince strumienia Gąsawka który łączy okoliczne jeziora i płynie na północ do Żnina. Potem pokonuję równie ostry ale krótki podjazd i na skrzyżowaniu dróg skręcam w prawo prosto na północ.
Droga idąca przez mieszany las ma nawierzchnię asfaltową ale tak dziurawą i połataną że moja kość ogonowa cierpi bardziej niż na byle jakiej drodze leśnej. W ogóle okoliczne lasy przecina sporo dróg bitych, ale część z nich jest w tak kiepskim stanie że lepiej planować trasę inaczej. Po 2-3 km docieram do końca "drogi" gdzie nad brzegiem jeziora Oćwieckiego jest mały kemping i "Świat Bajek" - atrakcja dziecięca. Z lewej strony dociera tu także nowa droga asfaltowa której nie mam na mapie.
Zalegam nad brzegiem jeziora i spożywam kupiony wcześniej "miejscowy" specjał z browaru Perła w Lublinie. Woda w jeziorze jest średniej czystości, a w dodatku wiatr napędza pianę i brudy akurat do tej zatoki. Słońce praży, niebo bez śladu chmur, a ja po krótkim odpoczynku ruszam dalej, wzdłuż wschodniego brzegu jeziora. Na samym końcu jeziora zwiedzam ośrodek OSiR z niewielką plażą i pomostem. Datowany jest chyba na późne lata siedemdziesiąte ale dosyć porządnie odmalowany, w środku trwają przygotowania do sezonu. Kieruję się dalej na północ tym razem mając po prawej stronie jezioro Chomiąskie, najpierw mijam zgrupowane w lesie domki kempingowe, a potem ścieżką wzdłuż jeziora aż do hotelu w budowie.
Odbijam w lewo najpierw piaszczystą drogą aby po chwili dojechać do wygodnej asfaltowej, którą dalej kilka kilometrów na północ. Podobną trasą idzie niebieski szlak rowerowy - od samego samochodu do najdalszego punktu dzisiejszej wycieczki. Koło małego jeziora Pniewskiego próbuję zaspokoić pragnienie przy źródle św Huberta, ale woda wypływająca z niego zostawia rdzawy osad. Ładną drogą leśną docieram do pd krańca jeziora Ostrowieckiego i wsi Annowo gdzie podziwiam odpicowane domki letniskowe i ośrodek wypoczynkowy z domkami fińskimi. Jadę wśród gęstej zabudowy letniskowej wzdłuż jeziora, którego przeciwległy brzeg wznosi się sporo wyżej. Przed 18:00 dojeżdżam do najdalszego punktu trasy i zawracam na zachód.
Wśród zboża jadę pod górę polną drogą w niewielkiej odległości od jeziora, ze wzgórza roztacza się świetny widok na dolinę. W okolicy sporo się buduje, oprócz domków letniskowych także kilka większych pensjonatów. Odbijam od jeziora i po kilku minutach dojeżdżam do granicy lasu , gdzie biegnie zniszczona droga asfaltowa. Trasa lasem robi się już nieco nużąca, jadę mozolnie na zachód aż dojeżdżam do Wenecji.
Na przesmyku pomiędzy jeziorami jest muzeum kolejki wąskotorowej oraz typowy dla tych okolic mały drewniany kościół. Tory kolejki idące wzdłuż drogi wyglądają na używane, objeżdżam jezioro Biskupińskie i docieram do głównego miejsca atrakcji czyli wykopalisk. Na stacji kolejki właśnie odjeżdża pociąg do Żnina, w środku sporo ludzi. Nie zwiedzam grodu bo ten obowiązkowy punkt wycieczek szkolnych już kiedyś odbębniłem, tylko jadę dalej do Gąsawy. Na placu we wsi robię krótki odpoczynek przed trasą powrotną do samochodu. Prostą jak strzelił drogą jadę przez Szelejewo i Ryszewko do osady nadleśnictwa skąd już tylko kilkaset metrów do samochodu.
Trasa całkiem ciekawa, choć okolica mocno zagospodarowana przez człowieka, nawet lasy których wokół jezior jest całkiem sporo robią wrażenie zagajników a nie rozległej puszczy. Okolicy chyba nieźle się powodzi bo domy wyglądają na zadbane a drogi łączące wsie na świeżo remontowane. Następna trasa w tej okolicy chyba nieprędko, zrobiłem już kiedyś podobną wokół jezior w okolicy Rogowa a z tras na wschód od Poznania odwiedzę pewnie okolice Powidza.