Powrót do listy tras


Co żyje to rośnie



Przystań żeglarska Horn



Na jeziorze tłok



Promocje posezonowe



Powidz



UFO nad Powidzem



Droga powrotna



Wspólnie ochrońmy wojsko


Wokół jeziora Powidzkiego

Nie planowałem w tę niedzielę dłuższej trasy, bo powinienem gonić robotę. Słońce wygoniło mnie jednak z mieszkania, a na jazdę n-ty raz po okolicach Poznania nie miałem ochoty. Ładuję więc znów rower na tył samochodu i ruszam na wschód, na ulicach całkiem spory ruch. Do Wrześni w pół godziny, potem przebijam się przez miasto, do Strzałkowa w którym odbijam na Powidz. Droga po betonowych płytach doprowadza mnie do lasu, gdzie parkuję i wystawiam rower.

Najpierw jadę na wschód, mijając na przemian pasy pól i lasu. Widać kilku grzybiarzy, ale wiaderka mają pustawe. Wyjeżdżam z lasu na drogę i w prawo kieruję się w stronę jeziora. We wsi Giewartów sporo agroturystyki i jakiś stary ośrodek wypoczynkowy. Dalej wygodnym i pustym asfaltem wzdłuż brzegu jeziora do wsi Kosewo, gdzie zajeżdżam na przystań żeglarską Horn - pusto, z pomostu podziwiam bardzo czystą wodę jeziora i żaglówki kręcące się w oddali. Zatrzymuję się w przydrożnym barze na browar, miejscowi dyskutują o usterkach maszyn rolniczych. Drogą polną przy brzegu jadę na północ, przede mną osiedle domków w budowie, wbite w piach tabliczki oznajmiają nazwy przyszłych ulic. Wjeżdżam do niskiego sosnowo-brzozowego lasu, jadę wzdłuż brzegu gdzie co jakiś czas mały pomost lub zatoczka.

Bardzo wygodnym traktem śmigam dalej, na chwilę wracając do drogi łączącej zabudowania aby zaraz z powrotem skręcić w kierunku jeziora. Przy samym końcu ładny parking leśny, miejsce biwakowe i dalej spora plaża, na której siedzą dwie dziewczyny. Mimo gorącej pogody na całej trasie spotkałem bardzo mało ludzi, w końcu już po sezonie. Obok plaży stare zaniedbane budy zrujnowanego ośrodka, ale sama plaża przyjemna. Polna droga dociera do wąskiej drogi asfaltowej, jadę do końca aby zawrócić przy zamkniętym kempingu i skierować się wzdłuż linii kolejki wąskotorowej na pn-zachód. Podjeżdżam na pagórek, za nim miejscowość Ostrowo i dalej jadę półwyspem wzdłuż torów - błyszczą się więc coś nimi jeździ.

Mijam osiedle domków letniskowych i skręcam przed lasem w stronę ośrodka wypoczynkowego Kormoran. Ośrodek robi dziwne wrażenie lekkiego rozkładu, choć trwa też budowa nowego dużego budynku i jest kilka nowych domków przy brzegu jeziora. Wyrabiam się przez las dalej, aż docieram do końca półwyspu, robię małą pętlę i wg mapy mostkiem przy torach przekraczam północną odnogę jeziora Powidzkiego.

Koło drogi jest przyjemny bar, który skusił mnie posezonową promocją - zjadam żurek i popijam małym piwem. Ceny bardzo niskie i do tego otwarte 7-24 - oto kapitalizm w działaniu ! Wyjeżdżam na drogę asfaltową i nią monotonnie do Powidza - małego miasteczka z okazałym kościołem i przystanią żeglarską w zatoce. Wzdłuż jeziora jadę wśród pól, co jakiś czas mijam odpicowane wille. Koło następnej osady zjeżdżam na brzeg jeziora, przez trzciny niosą się głosy pływających łódkami. Wysypana żwirem droga odbija od jeziora, kluczę trochę na zachód obok kopalni piachu i wyjeżdżam na płytowaną drogę przy której zostawiłem samochód.

Biegnący wzdłuż drogi płot otacza teren lotniska i bazy. Na bramie z wielojęzycznym napisem ostrzegającym że to teren wojskowy, wisi tabliczka firmy ochroniarskiej. Niezłe jaja - nasze wojsko wynajmuje ochroniarzy aby go strzegli ! Rozweselony tym humorystycznym akcentem kręcę ostatnie 3 km do samochodu, do którego docieram równo o 16:50. Powrót do Poznania dla odmiany przez Czerniejewo, śmigam w godzinę mile zaskoczony dobrym stanem lokalnych dróg.