Powrót do listy tras


Regulacja bicykla



Jezioro Tuczno



Droga przez las



Na Nieszawkę



Rewiry bobrów



Wygodny szlak rowerowy



"Plaża" w Nienawiszczu



W oddali Budziszewice



Stary Łos-koń



To ma być zima ?


Koło Długiej Gośliny

Myślałem już, że poprzednia trasa będzie ostatnią w 2007 roku, chciałem poczekać z kolejnym większym wyjazdem na prawdziwie zimową aurę, śnieg i mróz. W święta jak zwykle obżarstwo, a dziś od rana słońce - te dwie rzeczy nakłoniły mnie do zapakowania roweru i ruszenia w drogę. Odjechałem niedaleko, raptem 30 km z zamiarem spenetrowania niewielkiego kawałka lasów w których jeszcze nie byłem. Zostawiam samochód na poboczu, mimo temperatury powyżej zera ubieram się ciepło i jadę. Rower coraz silniej domaga się porządnej konserwacji a może i wymiany kasety na tylnej przerzutce - przy małych przełożeniach łańcuch przeskakuje.

Mijam osadę Kąty z domkiem koła myśliwskiego i dwoma blokami i wjeżdżam dobrą drogą gruntową w mieszany las. Po prawej stronie jakieś bagienka, za chwilę skręcam w prawo i docieram do małego jeziora ukrytego w lesie. Na polanie przy brzegu stoi wiata - dobre miejsce piknikowe, a na jeziorze już sporej grupości warstwa lodu. Wchodzę ostrożnie - utrzymuje ciężar człowieka ale dalej niż parę metrów nie odważam się zapuścić. Dalej zielonym szlakiem wąską dróżką na północ dojeżdżam do szerokiego traktu idącego prostopadle, nim kawałek w lewo, a potem znów w prawo wśród lekko pofałdowanej okolicy.

Po chwili widzę nadjeżdżający z naprzeciwka pojazd, w środku leśniczy i 3-4 letnie dziecko. Schodzę na bok bo nie możemy się minąć, a leśniczy otwiera drzwi i pyta:
- "Co pan tu robi ?"
- "Na rowerze jadę - jak widać"
- "A czemu nie szlakiem rowerowym, tutaj nie wolno"
- "Co, na rowerze nie nie wolno po lesie jeździć ? Chyba pan żartujesz!"
I tak mniej więcej szło, temperatura naszej rozmowy coraz gorętsza, aż w końcu rozeźlony ucinam - "A idź pan w długą, nie mam czasu na to!" i śmigam dalej. Oczywiście jak na złość droga zakręca w złym kierunku więc muszę odbić i poprowadzić kawałek rower wąską ścieżką do następnej przecinki. Za moment skrzyżowanie, patrzę w mapę i chwilę się zastanawiam którędy jechać dalej.

W końcu wybieram lewą odnogę, jadę ze dwieście metrów i widzę z naprzeciwka znajome białe suzuki ! Uśmecham się z zajadłości leśniczego który musiał nawinąć dookoła, dojeżdżamy do siebie i pytam "Nie masz pan lepszego zajęcia niż rowerzystów po lesie gonić ?", a on na to "Co sie pan tak unosisz, jakbyś poczekał to bym powiedział o co chodzi." Biorę nerwy na wstrzymanie i dowiaduję się że niedaleko miejsca naszego spotkania jest ostoja zwierzyny - leśnicy stawiają nawet odpowiednie tabliczki ale te lubią znikać. Gniazduje tam para bielików (największy drapieżny ptak w Polsce), ponieważ to ptak ściśle chroniony to w promieniu 200m (a w czasie lęgu 500m) jest całkowity zakaz wstępu. Już w dobrej komitywie rozmawiamy dalej i dowiaduję się wielu ciekawych rzeczy - w tym nadleśnictwie jest kilka gniazd, współpracują nawet z brytyjczykami którzy prowadzą reintrodukcję tych ptaków u siebie.

Leśniczy opowiada zajmująco i słychać że to prawdziwy pasjonat przyrody, a zatrzymał mnie dlatego że miał wcześniej problemy z ornitologami-amatorami którzy koniecznie chcą podejść za blisko i płoszą ptaki. Rzeczywiście pytał na początku czy nie jestem znajomym jakiegoś tam człowieka, nie zrozumiałem wtedy co co mu chodzi. Robi objazd lasu także z drugiej przyczyny - po prostu w okresie międzyświątecznym ostro kradną drewno. Leśniczy rysuje mi jak dojechać do bobrzych żeremi, gadamy chyba z pół godziny i w końcu ruszam w dalszą drogę.

Po chwili wyjeżdżam z lasu na pola, słońce świeci ostro a ja kieruję się w prawo do osady Nieszawka. W dół do małego stawu, za nim w lewo główniejszą drogą i wedle wskazówek docieram do brzozowego zagajnika nad wodą gdzie pełno pozgryzanych drzewek. Obchodzę kupy chrustu składające się na bobrze mieszkania i kręcę dalej ładnym bukowym lasem. Teren przyjemnie pofałdowany i jedzie się bardzo dobrze, po jakimś czasie orientuję się że droga idzie zbytnio na zachód w stosunku do moich planów. Skręcam więc w prawo i ostrym zjazdem w dół przekraczam dolinkę potoku. Dalej bardzo dobrą drogą wzdłuż skarpy, aż po paru kilometrach wyjeżdżam z lasu na pola i docieram do drogi asfaltowej.

We wsi Boguniewo zastanawiam się czy nie jechać prosto do Rogoźna i dalej wzdłuż jezior na Skoki, ale po namyśle jadę w prawo na Nienawiszcz - na liczniku już prawie 20 km a dziś jestem cośkolwiek słaby. Słabość ta uwidacznia się doskonale już po paru chwilach - długi podjazd odkrytym terenem pod ostry i zimny wiatr sprawia że zaczynam tęsknić za domowymi wygodami. Nudną trasą mijam wieś pomiędzy jeziorami i dalej na południowy wschód aż przecinam drogę z Rogoźna. Omijam zarośnięte stawy i wychodzę na pola pod lasem pstryknąć kilka fotek w miejscu które dostarczyło mi tła na stronę rowerową.

Kieruję się teraz na południe, do wsi Stary Łoskoń przez którą żwirowaną drogą mozolnie jadę do Długiej Gośliny. Mijają mnie myśliwi wiozący na przyczepie jakieś zwłoki, myślę sobie - nierówna była walka, chyba z piętnastu chłopa i sześć samochodów na jednego zwierzaka ? Asfaltem jadę jakieś cztery kilometry przez wieś i później w prawo wąską drogą z powrotem do osady Kąty i samochodu, do którego docieram tuż przez 15'tą.