Powrót do listy tras


W lesie jest brzozowo


Drogą na Chomęcice


W oddali megapagórek 152 m


Wjeżdżam do Łabiszyna


Droga 246 na Szubin

Trasa po terenach pomiędzy Szubinem a Łabiszynem

Ostatnia trasa tego roku. Poprzedni weekend był także słoneczny, nie wybrałem się jednak w trasę, tym razem nie przepuszczę okazji bo kondycja nadal w dolinie. Mam mało czasu, na 15'tą obiad u Matki, odpalam zbyt późno w kierunku na wschód i północ - wypatrzyłem kawałek jezior i lasów za Żninem gdzie jeszcze nie byłem. Połykam Hyundaiem kilometry i trochę klucząc wyboistymi drogami koło Janowca Wielkopolskiego docieram do punktu startu w lesie jakieś 3 km od drogi nr 5.

Początek trasy rowerowej idzie na południe, wieje ostro z zachodu i gdy docieram do jeziora Wąsoskiego i nawracam wzdłuż jego brzegu, ledwo kręcę pod wiatr bo w dodatku pod górę. Za wsią na przesmyku pomiędzy jeziorami już jedzie się idealnie - wiatr równo pcha w plecy a łagodny podjazd w pełnym słońcu to właśnie to czego mi trzeba. Po chwili jestem w Chomętowie, kościół we wsi lekko zrujnowany, szusuję ostrym zjazdem w lewo do dolinki potoku. Dalej dobre widoki na obniżenie terenu pomiędzy lasami z lewej a najwyższym punktem w okolicy, wzgórzem 152 m po prawej. Na jego szczycie jakaś konstrukcja, nie mogę wypatrzyć co to jest - jeśli punkt widokowy to warto by podjechać, nie mam czasu ale panorama byłaby świetna. Jadę jednak dalej napędzany wiejącym wiatrem, na szczęście powrót będzie przez las bo inaczej ciężko byłoby ujechać.

Mijam po lewej jeziorko wyglądające jak glinianka i wjeżdżam w las, którym do Łabiszyna wyboistym asfaltem. Miejscowość dorobiła się nawet czegoś na kształt obwodnicy krzyżujących się tutaj dróg wojewódzkich 246, 253 i 254. Przecinam ją i wjeżdżam do centrum, przystając na mostku nad śluzą na Kanale Noteckim - ryneczek jest na wyspie. Pstrykam fotkę i jadę dalej bo i tak jestem już spóźniony. Za miejscowością po prawej jakaś przemysłówka, ja nowo położonym asfaltem jadę na zachód. Teren lekko pofałdowany, mijam leśniczówkę i odbijam w żwirowany trakt leśny. Powoli ciągnę jakieś 3 km aż docieram do skrzyżowania i tabliczki oznajmiającej że w lesie polowanie zbiorowe i zakaz wstępu. Na tabliczce zdjęcie dzika, mój niebieski softshell chyba mnie od zwierza wystarczająco odróżnia, jadę więc dalej bo na objazdy nie mam ochoty.

Przyjemną drogą leśną jadę jakieś 4 km na i robię chwilę przerwy przy stole piknikowym na następnym skrzyżowaniu. Odbijam w prawo wąskim asfaltem do leśniczówki, potem w lewo drogą ostatnia prosta jakieś 6 km, mijam resztki po zabudowaniach i koło 14:30 docieram do samochodu. W sumie krótka i przyjemna trasa, na większą i tak nie miałbym ochoty - teraz czekam na śnieg i mróz aby "odhaczyć" prawdziwie zimowe warunki.