Powrót do listy tras


Wieś wiatrakami stoi


Mysia Wieża w Kruszwicy


Deptak na półwyspie


Wycieczkowiec też kursuje


Prom w Ostrówku


Południowa odnoga Gopła


Na powrotnej drodze


Jeziorko Lubstówek


Plaża w Przyjezierzu

Trasa wokół jeziora Gopło

Trasa śladami Popiela - zajechałem najbardziej na północ na tej trasie do Kruszwicy, objechałem Mysią Wieżę (nie wygląda na piastowską, za świeża cegła). Wbrew nazwie nie objechałem całego jeziora, ciągnie się jeszcze kawałek dalej na północ, skróciłem też odnogę przeprawiając się promem na półwysep w Ostrówku. A po kolei szło to tak: trasa miała być krótka, bo na 17'tą umówiony obiad rodzinny (wiadomo, znowu się nie wyrobiłem). Klasycznie odpaliłem z domu z godzinnym opóźnieniem w stosunku do planów, ale mniejsza z tym, ok 90 km dalej o 11:20 startuję rowerowo. W nocy bardzo zimno, podobno poniżej zera, samochód pokazuje 6 st C. Przywiało jakiś wyż polarnomorski, niebo bezchmurne ale chłodno rzeczywiście jest, więc jadę w softshellu.

Najpierw na północ, lasem wzdłuż kanału Gopło-Ostrowo (jest taki i nawet wg mapy kajakowo spławny), po paru kilometrach wychodzę na asfalt, który szybko jednak porzucam bo mam po skręcie w Miradzu nieciekawy bruk do wsi Młyny. Przecinam krajówkę 25 i dalej ciągnę na zachód, wiejskimi drogami i niestety pod wiatr. Tak pełznę jakieś 10 km aż docieram do wsi Racice gdzie skręcam na północ wzdłuż Gopła, ciągle w odległości jakieś 1,5 km od jeziora. Po drodze we wsi Sukowy strasznie zaniedbane pozostałości folwarku i ciekawostka - betonowe wieże wysokości ok 10 m, 2 zgrupowania po 6 szt, z ząbkowanymi szczytami i otworami a'la okna ? Gdy jadę do Kruszwicy widać las na przeciwnym brzegu jeziora, ale samej wody ani kawałka, zastanawiam się czy przypadkiem nie wyschła. Nie jest jednak tak źle, jezioro jest na miejscu, brzegi mocno zarośnięte trzcinami. Kruszwica nie robi zbyt ciekawego wrażenia, zwłaszcza zakład przemysłowy za miastem z kominem i kopułą podobną do elektrowni atomowej. Bardzo fajnie jest natomiast na półwyspie z resztkami zamku i słynną Mysią Wieżą - pięknie odstrzelone klomby i alejki, fajna plaża i pomost a także klub wioślarski. Po jeziorze sunie właśnie w kierunku przystani czwórka podwójna, obok motorówka z której przez megafon wydziera się trenerka: "Ania, nie wpychaj wiosła w wodę, lewe nad wodą odprowadzaj" itp. itd.

Na liczniku już 28 km, a zrobiłem ledwie 1/3 trasy, nie staję więc na dłużej tylko wschodnim brzegiem jeziora jadę dalej, mijając amfiteatr koło miejskiego ośrodka kultury i skupisko domków letniskowych. Niestety wzdłuż jeziora nie ma dobrej drogi, brzegi często są podmokłe i poprzecinane strumieniami, odbijam więc do głównej drogi nr 62, którą kawałek do Gocanowa. Tu skręcam w wiejską drogę prosto na południe i jadę do samego jeziora gdzie droga się kończy i jadę kilometr miedzą. Muszę przekroczyć zatokę i strumień wpływający do niej, prowadzę więc rower łąkami ale wszędzie mocno zarośnięte - w końcu odbijam do drogi i wsi Tarnówek - chaszczowanie kosztowało mnie jakieś pół godziny a czasu nie mam zbyt wiele. Następny odcinek bardzo przyjemny najpierw utwardzonym traktem polnym, potem równym asfaltem od wsi Ostrowo. Słońce świeci ostro, jadę więc tylko w podwójnej koszulce choć chłodny wiatr daje się we znaki.

Czuję już nogi, na liczniku prawie 50 km a do samochodu daleko, patrzę więc w mapę i postanawiam sprawdzić czy nadal działa prom w osadzie Złotowo. Skrócenie południowej odnogi jeziora zaoszczędzi mi ponad 10 km, a i tak pewnie nie dałoby się jechać wzdłuż brzegu jeziora tylko musiałbym nadkładać drogami. Podjeżdżam i widzę mały prom w sam raz dla mnie, właśnie wyjeżdżają z niego dwa samochody. Pytam promiarza (promowca ? promnistę ?) kiedy na drugi brzeg i mówi że parę minut poczekamy. Innych klientów nie widać, za chwilę odpalamy i oczywiście w tym samym momencie nadjeżdża samochód. Zawracamy, ładujemy pasażerów i po paru chwilach jesteśmy na drugim brzegu - promik tak na oko zmieści trzy samochody osobowe, porusza się wzdłuż dwóch zatopionych lin stalowych napędzany diselkiem jak od motopompy.

Na półwyspie w osadzie Ostrówek chłopaki malują wrota od remizy metodą polinezyjskich krajowców (jeden maluje, siedmiu stoi z browarem i mu doradza) a ja śmigam nowym asfaltem na południe. Mijam miejsce gdzie palą się wyschnięte szuwary, skręcam w prawo w kierunku lasu i wjeżdżam na wzniesienie z dobrym punktem widokowym na jezioro - jest tu nawet platforma widokowa. Odbijam w las i po kilometrze docieram do małego jeziorka Lubstówek, dalej kręcę różnymi drogami w ogólnym kierunku na zachód omijając lasem od północy wieś Jeziora, kawałek dalej jadę krajówką 25 aż do skrętu przy drogowskazie na Przyjezierze. Widziałem już sporo takich drogowskazów, teraz najnudniejszy odcinek trasy bo 7 km prostej przez las dosyć wyboistym asfaltem, skręcam w prawo i widzę że Przyjezierze to nie byle co, tylko prawdziwe centrum kanikuły nad jeziorem Ostrowskim. Jest ośrodek o oryginalnej nazwie "Relax", hotel poźnogierkowski, kilka smażalni i barów, a także całkiem ładna i duża plaża. Niedzielnych wczasowiczów też sporo wyległo, pstrykam fotki i jadę do samochodu który zaparkowałem w lesie dosłownie 500 m dalej.