Powrót do listy tras


Na starcie koło Bornego


Przez las na Szczecinek


Są i dęby


Łąki nad jeziorem Wilczkowo


Przesmyk pomiędzy jeziorami


Pd.koniec jeziora


Szczecinek


Scieżka wokół jeziora


Płynie tramwaj


Całe jezioro


Juchowo


Droga na Łączno

Od Bornego-Sulinowa do Szczecinka

Nadciągnęła jesień, wypatrzyłem więc przez satelitę obszar porośnięty lasami liściastymi i wymyśliłem sobie, że wyjdzie z tego widokowa trasa. Tydzień wczesniej w Wieleniu odbył się słynny maraton MTB, ja jednak spasowałem i wybrałem wyjazd z Bartem i Żużim do Kołobrzegu. Nad morzem wprawdzie krótka trasa rowerowa się odbyła, ale miała ona charakter od knajpy z piwem do następnej na następne. Pogoda dopisała za to w niedzielę i popływałem w morzu, całe 2 a może nawet 3 minuty.

Od paru dni zrobiło się zimno, drzewa nie zgubiły jeszcze liści ale nad ranem tylko parę stopni i PEC już uruchomił sezon grzewczy. Sprawdzam prognozę i na niedzielę jest w kratkę: rano deszcz, potem przejaśnienia na 3/4 a cały dzień silny wiatr z zachodu. Ten wiatr właśnie był głównym "bajerem" trasy - już rano gdy pędzę co silnik wyskoczy z Poznania na północ, w momencie gdy wyjechałem zza ściany lasu silny podmuch przesuwa auto dobry metr w prawo, przy 140 km/h to wątpliwa frajda. Na rowerze też było ciekawie, ale nie uprzedzajmy faktów. Plan na rano miałem ambitny: pobudka o 7:30 a wyjazd 8:30, bo wieczorem Polki grają w siatkę w ME. Oczywiście sił po przebudzeniu starczyło mi akurat na wyłączenie budzika, więc harmonogram przesunął się o godzinę. Ale może to i dobrze bo gdy docieram do punktu startu trochę przed południem, to akurat leje deszcz. Chmury zasuwają jednak tak szybko że w parę minut przechodzi a ja zdążyłem się akurat rozpakować gdy nadciąga następny prysznic.

W lekkim deszczu jadę przez las po zniszczonym asfalcie aż do odejścia znaków ścieżki konnej (nieużywanej sądząc po nawierzchni) i czerwonego szlaku rowerowego. Ciemna chmura przelatuje szybko po prawej stronie i pokazuje się niebieskie niebo, a ja jadę w lewo przyjemnym, pofałdowanym terenem jakieś 2-3 km do osady Jelonek. Tu wąską asfaltówką przez most na strumyku i wygodnie do drogi krajowej nr 20 w Przyjezierzu. Nadciągają nowe chmury i znów zaczyna kropić, jadę wzdłuż jezior wygodną ścieżką, przegapiłem skręt w prawo na pola i po kilometrze skręcam przy domkach w budowie na kamienistą drogę polną. Po lewej nasyp kolei, skręt do lasu za nim, który mam na mapie nie istnieje, jadę więc dalej w nasilającym się deszczu. Jest następny skręt, ale tylko do chałup za torami, skręcam źle i przez łąki przebijam się dalej wzdłuż torów na wschód. W końcu docieram do poprzecznej asfaltowej drogi, i w tej samej chwili ulewa zaczyna siec dużo mocniej i niemal nie mogę ujechać. Wiatr zacina zimnymi kroplami z taką siłą że czuję je na twarzy jak gradziny. Wjeżdżam do lasu i chwilę później deszcz nagle ustaje. Zbieram się do kupy na skrzyżowaniu dróg, boli przemarznięte prawe kolano , ale rzeczy w plecaku w miarę suche. Mam tam bluzę i spodnie z polaru ale na razie jadę dalej tylko w podwójnej koszulce pod softshellem i krótkasach.

Muszę się rozgrzać więc kręcę ostro dalej na Szczecinek, niestety po chwili wjeżdżam na mocno rozryte ścinką drzew drogi i jestem kompletnie uwalony czarnym błotem. Przebijam się tak kilkaset metrów, czasami zsiadając z roweru, skręcam w prawo kierując się do równoległej lepszej drogi i po następnych paruset metrach błota dochodzę do równego umocnionego żwirem traktu - śmiga nim właśnie kilka samochodów. Po chwili jestem już przy rezerwacie "Dęby Wilczkowskie", wysokie drzewa robią wrażenie a ja skręcam do jeziora. Przy ambonie na łąkach nad strumieniem droga się kończy, więc prowadzę rower przez jakieś dwieście metrów, mijając wysypane przez myśliwych na zanętę ziemniaki i inne warzywa aż docieram do głównego traktu. Wygodnie jadę wzdłuż brzegu, ale między drzewami szarzeje już następne nadciągające pasmo chmur. Gdy docieram do skrzyżowania dróg nad jeziorem, opłukuję tylko największe błoto i jadę w prawo do większego jeziora Trzesiecko, nad którym na drugim brzegu jest Szczecinek.

Wygodnym szlakiem rowerowym okrążam południowy koniec jeziora, ścieżka idzie przy samym brzegu mijając małe plaże i pomosty. Gdy mijam ośrodek sportowy i stadion, zaczyna znowu zacinać deszcz, ale chmura przechodzi bokiem więc liczę że zaraz przestanie. Jadę dalej wzdłuż nieźle zagospodarowanego brzegu jeziora, jest tu przystań, wyciąg do nart wodnych a wzdłuż brzegu alejki spacerowe z ławkami. Na jednej z nich przysiadam i ubieram ciuchy z plecaka. Na nawietrznej czyste niebo więc już nie przemokną a krótkie spodenki w takiej temperaturze to tortura. Nie zwiedzam wnętrza miasta bo czas mnie nagli i myślę z niepokojem o czekającym mnie odcinku odkrytej przestrzeni i jeździe pod wiatr. Przystaję tylko przy przystanku tramwaju wodnego i jadę świetnym szlakiem wzdłuż brzegu, idą tędy aż cztery szlaki rowerowe: czerwony, czarny, zielony i niebieski.

Na końcu jeziora podjazd do drogi 172 we wsi Trzesieka i muszę podjąć decyzję czy jechać nią dalej prosto do jeziora Radacz, czy też lokalną drogą idącą bardziej na południe. W końcu decyduję się na ten drugi wariant, chyba słusznie bo przeciwny wiatr jest tak silny że chwilami ledwo pełznę do przodu, a tutaj przynajmniej ruch samochodów mały. Sama droga jest jednak widokowa i wygodna, mijam większą wieś Mosina i po chwili podjazd lasem wyprowadza mnie na wzniesienie z wieżą obserwacyjną. Długi zjazd do mostu nad kanałem łączacym okoliczne jeziora i wysadzaną drzewami drogą docieram do wsi Juchowo z pozostałościami folwarku. Skręcam w lewo i rozpoczynam powrotny odcinek, na moim kierunku jednak szkwał i przeczekuję paręnaście minut aż go przewieje dalej. Po skręcie na główniejszą drogę na Silnowo mam już wiatr w plecy, sunę więc bez wysiłku w szybkim tempie.

Na chwilę wjeżdżam na drogę nr 20, ale od razu skręcam za zielonym szlakiem w wąski asfalt wysadzany lipami do wsi Łączno. Ten odcinek jest najlepszy z całej trasy - widokowy i wygodny, po chwili jadę wzdłuż brzegu sporego jeziora Ciemino. Za jeziorem skręcam tak jak szlak rowerowy w prawo i bagnistym terenem omijam koniec jeziora Śmiadowo. Znów przecinam drogę nr 20 koło wsi Krągi i niepotrzebnie jadę prosto w las zamiast wyrabiać się w prawo. Droga skręca lekko w lewo a po prawej ręce głęboki jar potoku, jadę więc jakieś 2 km dalej zanim w końcu mogę skręcić w prawo i nawrócić do samochodu. Szybko przebieram się i startuję w powrotną drogę, nie mam już jednak szans zdążyć na mecz siatkarek, które grają o brąz z Niemkami (nasze dziewczyny wygrały wyraźnie 3:0).