Powrót do listy tras


Przekraczamy Dobrzycę


Na poligonie


Jezioro Niewlino


Plaża w Łubowie


Osada Strzeszyn


Pierwsza kąpiel w tym roku


Trakt leśny na zachód


Jezioro Komorze


Zjazdem do wsi Sikory


Jezioro Sikory


Deptak w Czaplinku


Na lotnisku

Trasa po okolicach na wschód od Czaplinka

Trasa pod znakiem upału i piachu. Niemal dokładnie rok temu byłem z Bartasem na trasie w okolicach Bornego Sulinowa i jeziora Pile, dziś odhaczamy malownicze okolice pojezierzy na lewo mapy od tamtej trasy. Czaplinek to najbardziej na zachód osiągnięty punkt dzisiejszej trasy, nie zapuszczaliśmy się dalej bo planuję następną wycieczkę dookoła jeziora Drawsko.

Bardzo sprawnie dojeżdżamy Fiatem Bartasa przez Czarnków, Trzciankę i Wałcz do punktu startu na 137 kilometrze i skręcamy w las przy drogowym odcinku lotniskowym. Chcę zajrzeć na poligon położony na wschód od Piławy - na zdjęciach satelitarnych widać dziwne obiekty i figury geometryczne, to pewnie miejsce szkoleń lotników w atakach naziemnych. Na początku po częściowo zerwanym mostku przekraczamy rzeczkę Dobrzycę i kierujemy się nieco zapiaszczonymi drogami wgłąb poligonu. Po kilku kilometrach skręcamy przy betonowej budce i za chwilę wyjeżdzamy na odkrytą przestrzeń - wzdłuż lasu idzie droga a w oddali widać jakieś makiety i sporo dalej wieżę obserwacyjną.

Za poligonem kierujemy się na północ, jest już południe i słońce grzeje ostro - na niebie ani chmurki a temperatury mają dziś przekroczyć 30 stopni - rosną nieprzerwanie od kilku dni. Zatrzymuję się przy małym jeziorku i potem gonię Bartasa który pojechał dalej, dosyć mozolnie po piaszczystej drodze docieramy do wsi Ostroróg położonej przy jeziorze Niewilno. W wsi piwa nie ma, a za nią wyjeżdżamy na asfalt idący malowniczo przez łąki wokół krańca jeziora. łagodny podjazd wyprowadza nas do dużej wsi Łubowo, mijamy tory kolejowe i w sklepie nabywamy browar. Zjeżdżamy przy harcówce do krańca jeziora Lubicko, omijamy ścieżką przy brzegu koniec zatoki i niespodziewanie docieramy do świetnej plaży z pomostem. Kilkanaścioro dzieciaków plażuje i dokazuje w wodzie, obok grillują w cieniu drzew, jest nawet motorówka ciągnąca ponton w ramach wodnych atrakcji. Zasiadamy, spijamy browara i po pół godzinie bardzo niechętnie ruszamy dalej.

Z powrotem do wsi z której wyjeżdżamy na zachód drogą nr 20, na tym odcinku pięknie wysadzaną drzewami. Przy wiadukcie kolejowym osiągamy krańcowy punkt trasy zrobionej rok temu, tym razem po bruku skręcamy w lewo do osady Strzeszyn położonej pomiędzy jeziorami. W osadzie miejscowi piknikują, kawałek dalej jest ośrodek agroturystyczny w starym młynie, a my skręcamy za zielonym szlakiem idacym przy brzegu jeziora.

Niecały kilometr dalej docieramy do wygodnego zejścia do wody, zakładam kąpielówki i wchodzę do jeziora (inauguracja sezonu!). Z początku ostrożnie bo woda chłodna a dno nieznane, potem odpływam kilkadziesiąt metrów. We wszystkich jeziorach jakie mijaliśmy na całej trasie woda była doskonała, ale w tym chyba nabardziej przejrzysta. Jedziemy dalej i przy łąkach na końcu jeziora skręcamy w główny trakt leśny. Kawałek mozolnie, ale po 2 km docieramy do drogi asfaltowej. Następny odcinek to idealna rekreacja, droga wspina się łagodnie okrążając koniec jeziora Komorze, potem zjazd wśród ciekawego lasu i niestety musimy opuścić równą jak stół nawierzchnię bo chcemy jechać przy samym brzegu jeziora. Mijamy mini plażę i dalej kręcimy wąską ścieżką, momentami trzeba prowadzić rower. Jezioro ma powyginaną linię brzegową, na jednym z półwyspów wyjeżdżamy na otwartą przestrzeń, przy brzegu na pomostach kilku wędkarzy. Za zagajnikiem docieramy do pomostu i plaży przy której stoi parę zaparkowanych łódek. Wokół nie ma żywego ducha, wskakuję znów do wody i potem plażujemy na pomoście oglądając perkoza który przysiadł na palu dwadzieścia metrów od nas i prezentuje skrzydła.

Ścieżka wzdłuż jeziora się kończy, odbijamy od brzegu i wjeżdżamy na teren ośrodka wypoczynkowego - trochę zapuszczonego, żadnych gości teraz chyba w nim nie ma. Dalej mozolnie drogą częściowo brukowaną, po naszej prawej ręce strome wzniesienia na które powoli się wspinamy. Droga niewygodna, albo nierówny bruk albo piach, często prowadzimy rowery aż wreszcie zmachani docieramy do drogi asfaltowej nr 171. Krótki podjazd i potem rewelacyjny piękny zjazd wokół krańca jeziora - prawie 70 m różnicy wysokości ! Krajobraz dookoła też ciekawy, żartujemy że to "Szwajcaria Drawska", bo rzeczywiście mocno pofałdowany teren a w zagłębieniach malownicze jeziora. Wspinamy się do wsi Sikory na grzbiecie jednej z dolinek, w sklepie uzupełniamy wyczerpany zapas płynów.

Za wsią niebieskim szlakiem nastepny rewelacyjny odcinek, podjazdy i ostry zjazd do jeziora Dołgie Wielkie otoczonego bukowym lasem. Szlak idzie nad samym brzegiem mocno wydłużonego jeziora, dopiero pod koniec trochę gorszej trasy bo wokół ścinka drzew. Mijamy parę rowerzystów i docieramy do dużej hali - chłodni. Po płytach na wzgórze i wśród zabudowy letniskowej jedziemy do Czaplinka, po naszej lewej ręce następne jezioro którego jednak nie widać.W Czaplinku zajeżdżamy na rynek i zasiadamy na deptaku obok na szaszłyki. Po obiedzie nie chce się ruszać dalej, ale już sporo po 18:00, jedziemy przez osiedla drogą 163 na Wałcz i przed torami kolejowymi odbijamy w las.

Za lasem odkryta przestrzeń - to teren lotniska wojskowego. Pas startowy w niezłym stanie choć lotnisko już nieczynne, być może funkcjonuje jako zapasowe dla bazy w Mirosławcu. Zastanawiamy się czy stacjonowali tu Rosjanie oglądając wały ziemne otaczające miejsca postoju samolotów. W okolicy jest kilka lotnisk a na samej mapie 1:100000 arkusz Złocieniec widać z pięć pasów drogowo-lotniskowych. Ok 20 km na południowy-zachód od nas, powyżej Mirosławca, jest baza lotnicza koło której pod koniec stycznia doszło do katastrofy samolotu CASA z dowódcami lotnictwa na pokładzie.

Wzdłuż pasa dobrą drogą lotniskową jedziemy dalej, planowałem skręcić w prawo ale mijamy to miejsce i docieramy do końca lotniska - w budynkach bazy jest teraz salezjański ośrodek dla młodzieży. Słońce już nisko, jedziemy równym asfaltem przez wieś Trzciniec i Byszkowo a potem skręcamy w drogę polną przy granicy lasu. Mijamy osadę leśną Dębniewice i niepotrzebnie skręcamy w niewyraźną dróżkę w prawo. Kończy się ona przy dolince strumienia, na mapie idzie tedy szlak rowerowy ale to fikcja. Nawracamy do głównego traktu i jedziemy do wsi Machliny na znajomej drodze 163, mijamy zajazd na przesmyku pomiędzy jeziorami i koło 21:00 docieramy do samochodu.